Wbrew temu co jest na plakatach to nie jest film przygodowy. Samych scen w powietrzu jest tu może 10%.
Lwia część filmu to opowieść o życiu i przyjaźni pilotów. Jak dla mnie - nieco przynudnawe. Pokazywanie n-razy jak pilot kocha swoją córeczkę i żonę, że świata poza sobą nie widzą itp. Wystarczyło pokazać raz, góra dwa razy - a tu co kwadrans to samo. Rozmowy o przyjaźni, poczuciu obowiązku, troska o życie swoje i najbliższych, dylematy, rozdarte dusze i takie tam. Myślę, że można to było zrobić ciekawiej.
Sceny lotnicze też "takie se". Do naszych bohaterów prują non-stop ogniem z ziemi i nieba - i nic. A jak strzelają nasi bohaterowie to trafiają jedną serią a przeciwnik eksploduje w kuli ognia. No tak trochę kino lat '80 się kłania... Nasz bohater otrzymuje jasny i stanowczy rozkaz, po czym olewa go całkowicie, robi po swojemu, ryzykuje sprzęt i życie - po czym okazuje się że wszystko jest spoko i nikt nawet palcem nie pogroził. Piloci otrzymują nowe samoloty i praktycznie z marszu mają lecieć nowymi maszynami bez żadnego przygotowania. No chyba tak to nie działa.... Mamy super-asów przestworzy, a potem okazuje się że świetnie wyszkolony pilot nawet nie wie że ma patrzeć na kontrolera lądowania i popełnia szkolne błędy.
Zasadniczo film jest niezły, niemniej więcej czasu poświęcono wątkowi z Liz Taylor niż lotnictwu.