Jak to się dobrze ogląda. Film ma w sobie coś, co nigdy się nie znudzi. Surowy klimat, chłopy się nie cackają. Gdyby teraz to kręcil, to w ekipie obowiązkowo musiałyby być dwie kobiety, a wszyscy ubrani w idealnie skrojone modne ubranka i inne takie bzdury. No nie leżą mi kobiety machające pięściami i strzelające z karabinów.
To już nie wróci, ale może to i dobrze. Jeszcze by się przejadło.
W dzisiejszych czasach poprawności politycznej, multikulti, feminizmu, bio-eko i całej reszty tego gówna, film na pewno by nie powstał w takiej formie.
No poniosło poniosło hehe. Przecież mamy tu całą paletę ras i kolorów. Akurat ten film jest wyjątkowo multikulti:) Dziś go obejrzałem po raz setny?:)
No nie wiem, myślę, że ten film jednak żadnych drażliwych spraw nie porusza. Po prostu świetny klasyk z Arnoldem:)
Zapomniałeś o gejach, transach, feministkach, weganach i cyklistach. Na bank musieliby się pojawić.
Nie wiem czy to nie był sarkazm (z literek na ekranie nie wyczuwam intencji autora) , ale tak by właśnie było. Multi-kulti i niezbędna pomoc kobiety/czarnoskórego aby pokonać obce zło.
O dziwo, dziś żartowaliśmy podczas seansu w ten sam sposób, Że 3 czarnych, 4 gejów, z 5 kobiet dzisiaj by tam grało. Tymczasem, jak Arnold zapala pochodnie, to to jest wielkie kino. Absolutne wezwanie Demona i Stracha, Wielkie kino.
Aż wam współczuję tego syndromu oblężonej twierdzy, musi być strasznie żyć w wiecznym strachu i potrzebie udowadniania własnej męskości. :)
Aż wam, feministki, współczuję tej fanatycznej frustracji i potrzeby odpowiadania na komentarze sprzed lat.
Głupia sprawa, ale rok wcześniej była premiera "Aliens", w którym finałową nawalankę z potworem organizuje niejaka Ripley, a jedną z głównych ról w oddziale kosmicznych komandosów odgrywa szeregowa Jeanette Vasquez...
Jako człowiekowi, który uważa ten film za jeden z trzech największych w historii (obok Obcego i Obcego 3 (Edycja Specjalna)), czuję mimo wszystko niesmak do takich stwierdzeń jak pana. To jest po prostu dobre kino k#rwa. Żadne męskie ani żeńskie. Rozumiesz człowieczku ?
Zupełnie nie przeszkadzałaby mi kobieta w ekipie, o ile byłaby pokroju szeregowej Vasquez ("Obcy: decydujące starcie") ;-)
Nigdy nie myślałem tak o Predatorze, że to męski film (że włosy na klacie szybciej rosną gdy się go ogląda (kiedyś takie coś gdzieś czytałem), że testosteron, muskuły itd.) i myśleć nie będę. Konfrontacja z obcą formą życia jest tak poważnym tematem że mówienie o tego typu sprawach jest według mnie nie na miejscu. Zwłaszcza nie na miejscu gdy realizacyjnie film jest geniuszem (bez dwóch zdań można w jego przypadku mówić o tzw. iskrze Bożej). Mówiąc o geniuszu realizacyjnym mam na myśli genialnie stworzoną atmosferę, ludzie-obca istota, bo gdyby realizacyjnie coś nie wyszło, to może i faktycznie pozostałoby nam jaranie się strzelanką i fizjonomią bohaterów. Ba, wystarczyłoby aby projekt obcej formy życia był szmirowaty (a jak wiemy tak było przed przybyciem pana Winstona) żeby wszystko inne, nawet będące na najwyższym poziomie, poszło w diabły. Reasumując, Predator to wielki, poważny film na którym często się wzruszam, niejednokrotnie do łez.