...ale lot na pszczołach? Tresowane? Oswajalne? Owady? To było przegięcie stulecia. Taki numer dopuszczalny byłby w baśni ale w tego typu filmie powalił mnie na glebę (w sensie negatywnym). Za tą jedną scenę minus dwa punkty.
No błagam. Nie na całym statku, a jedynie w jednym pomieszczeniu służącym do wejścia nurkom i szczelnie odciętym od reszty okrętu. Reszta okrętu nie była zatopiona.
Jako film przygodowy dla młodszej widowni "Podróż na Tajemniczą Wyspę" się sprawdza. Jakieś dwadzieścia lat temu byłbym zachwycony. Dziś już to raczej niemożliwe, ale zmęczony tym "dziełem" też się nie czułem.
Uproszczenia? Były. Drobne głupotki i nielogiczności? Były. Dorosły widz to dostrzeże (w poważnych produkcjach jest tego pełno więc tym bardziej w kinie familijnym nie powinno to wielce doskwierać), dzieciak raczej nie. Ode mnie mocne 6. Jakby się dało dałbym nawet 6,5. Oczywiście jak na przygodowe kino familijne, bo mam wrażenie, że niektórzy oceniając tego typu film i dając mu 2-3 za infantylność, przyrównują go do "Ojca Chrzestnego" i mierzą jedna miarą.