Utracie każdego ze zmysłów towarzyszyły takie , a nie inne emocje.Węch, wiązał się ze wspomnieniami. Wspomnieniami osób, które być może kiedyś się zraniło, miejsc z którymi wiązały się takie a nie inne historie. Wspomnienia takie czasem mogłyby zreperować ciążące sumienie. Główny bohater mógł chodzić na grób zmarłej ukochanej która zostawił, zanosząc jej ulubione kwiaty. Przed utrata węchu ludzi ogarniał smutek, smutek związany ze wspomnieniami, które być może nigdy nie wrócą, a ludzie nie zmienią . Przed utratą słuchu przychodził gniew. Gniewamy się, gdy ktoś próbuje nas obrazić , sami mamy wtedy najwięcej do powiedzenia. Nie słysząc siebie ani innych, nigdy "nie wygarniemy" nikomu tego co w nas siedzi, a bez obu zmysłów ciężko zapanować nad oboma tymi rodzajami emocji. Mając przy sobie tylko zmysł wzroku, godzimy się z tym , cieszymy się tym że możemy jeszcze coś lub kogoś zobaczyć, sztucznie owe zmysły pobudzić, . W ekstremalnych sytuacjach cieszy nas tak niewiele a tak wiele jednocześnie. W ekstremalnych sytuacjach odkrywamy właśnie ten "perfect sense" , zmysł idealny. Bez względu na wszystko możemy kochać. Każdy z nas czasem "traci zmysły" w pozytywny lub negatywny sposób, by potem odkryć co jest tak na prawdę ważne czyż nie? Omijając -dla niektórych- banał fabuły i wszystko inne, a wyodrębniając puentę, można dostrzec w tym jakąś metaforę życia?
jak najbardziej jest to metafora - po to robi sie filmy , by coś pokazać/ powiedzieć - ale nie wprost lecz inaczej - przez metaforę , aby inaczej spojrzeć na NAsze ŻYCIE ...
Świetnie ujęte :) Sama miałam problem z niektórymi scenami, choć puenta do mnie dotarła, toteż dzeki za wyjasnienie :)
Film piękny, jakże głęboki i pełen namiętności - bólu, cierpienia smutku ale i radości = uwielbiam takie filmy. Wzruszył mnie niesamowicie..... :) Mądre i wspaniałe kino!!
To prawda, wzbudza emocje. Po takich filmach człowiek docenia to co ma i inaczej patrzy na świat....
Dokładnie - jak powiążesz te wszystkie emocje towarzyszące utracie kolejnych zmysłów wychodzi naprawdę przemyślane, mega-symboliczne, kompletne kino. I to czego czepiają się rozmaici "znawcy" - szczególarze (że niedopowiedzenia, że nie wytłumaczono skąd wziął się wirus - po prostu argumenty ćwierćinteligentów) jest tylko atutem tego filmu. Mnie powalił na łopaty. Tego właśnie w kinie szukam.
No właśnie. To nie ''Epidemia'', by wirus był przedstawiony w sposób iście łopatologiczny. Niektórym to już za grosz się nie chce wytężyć umysłu, za grosz....
Chyba napierw była utrata smaku poprzedzona depresją a potem utrata smaku poprzedzona wilczy głodem..
Najpierw utrata węchu poprzedzona atakiem rozpaczy, potem utrata smaku poprzedzona atakiem wilczego głodu.