Lubię twórczość pana Krzysztofa Zanussiego, choć często zżymam się na jego publicystykę i dyskurs. A kino dla mnie to przede wszystkim magia, muzyka, piękne obrazy i oczywiście aktorzy. I tu właśnie pan Zanussi pokazał wielką klasę. Do dziś delektuję się grą wspaniałego Jana Kreczmara i nieco zapomnianej wielkiej aktorki Haliny Mikołajskiej. Jeśli dodać do tego pełną ekspresji grę Maji Komorowskiej, ucztę mamy wyborną. To, czego mi często brakuje we współczesnych filmach, to piękne mocne głosy z nienaganną dykcją. Od pana profesora Kreczmara powinni i dziś uczyć się dzisiejsi "gwiazdorzy".
bella
nie cierpie zanussiego,tak jako czlowieka(potworny cwaniak i nudziaz),jak i rezysera....ale nie cierpie rezysera zanussiego gdzies tak dopiero po zrealizowaniu ,,kontraktu",bo to chyba ostatni jego film ktory obejrzalem z wielka przyjemnoscia. a co do ,,zycia rodzinnego".... tu rzadzi maja komorowska jako roztrzepana bella... jestem oczarowany ta aktorka i jej kreacja!!!!!!!!!
Warto obejrzeć ten film z dwóch powodów: dla aktorstwa, jak piszesz, oraz dla mocniejszych scen w których prawie namacalnie wyczuwa się gąszcz wzajemności oplatających rodzinę.
Mocne aktorstwo, jakże prosta, teatralna fabuła, pozbawiona udziwnień strona wizualna. Udźwiękowianie za to kapitalne, zwłaszcza na początku wprowadza świetne napięcie. Jeszcze raz warto pochylić czoło nad kunsztem starych gwiazd i zaszlochać nad tym, że dziś takich ze świecą szukać - przynajmniej wśród tych popularnych.
8/10
Dołączam do grona osób chwalących film.Ze swej strony wskazuję na dialogi, naprawdę dobre. Metaforyczną zjadliwością, nutą cynizmu zbliżają się czasem do tych Allenowskich.Z jednej strony Kreczmar i Mikołajska,reprezentanci teatralnego panteonu a z drugiej Olbrychski, Komorowska i Nowicki konfrontują się wzajemnie. Skutkuje to intrygującym napięciem, rozbłyskują aktorskie osobowości a to wszystko obserwujemy ruchliwą kamerą operatora, która skutecznie osłabia teatralną konwencję, nieuniknioną przy takich zamierzeniach.
Pierwsza scena filmu, mająca być ekspozycją zapewne, nieco odstaje wg. mnie od całości. Jest nijaka, ale szczęściem, widz zachwycony całością ma szansę o niej zapomnieć.Good night and good luck, esforty.
8/10
Zanussi robi mądre kino i ma nam coś do powiedzenia. Film ogląda się trochę jak spektakl teatralny, pełen napięcia emocjonalnego. Doskonale odtworzona duszna i przygnębiająca atmosfera domu rodzinnego z dawnej, minionej epoki. Coś odchodzi w przeszłość, kończy się. Wit chce żyć swoim własnym życiem, rozwijać się i iść z duchem postępu. Jednak nie uwolni się nigdy w pełni od swoich korzeni, co doskonale obrazuje końcowa scena w pociągu....
Rzeczywiście, Kreczmar i Komorowska są w tym filmie kapitalni. Nieco gorzej wypadają Nowicki i Olbrychski, ale to raczej nie jest wina aktorstwa, a jakiejś wady scenariusza. Cały film bardzo oryginalny jak familiendramę, przy takim starciu toksycznych osobowości trudno uciec od wzorów Bergmana czy włoskiego realizmu, Zanussiemu to się udaje, tworzy film może niezbyt efektowny, ale klarowny i spójny.
A znacie podobne filmy do tego? Ten mi trochę przypominał "Panny z Wilka" i "Brzezinę" Iwaszkiewicza.
Ja miałem tak samo. Jak zobaczyłem Olbrychskiego, który przybywa do dawno nie widzianego domu, myślę sobie: "O, to jak Wiktor Ruben!". A podobnych filmów jest pewnie sporo. Podobno "Sierpień w hrabstwie Osage" jest o tym, ale nie oglądałem go, więc nie wiem na sto procent.
Wiesz tylko że do lat 90-tych aktorzy sie w studio dubbingowali stąd tak wyraźnie wszytkich słyszymy w tych starych filmach